Well... Nie przypominam akurat sobie, by ta książka kończyła się HAPPY :P
Chyba miał*ś na myśli luźną adaptację, bo samo słowo ekranizacja i adaptacja to synonimy.
Adaptacje/Ekranizacje mogą tylko być wierne lub luźne.
W zasadzie tak, bo właściwie nawet o każdej Opowieści wigiljnej mówią "adaptacja książki Dickensa", mimo iż prawie każda wersja jest bardzo wierna (może poza ostatnią, która pozwoliła sobie na więcej). W zasadzie nawet jeśli oficjalnie było takie rozróżnienie to w zasadzie nie istnieje w tym jak promowane są filmy czy rozmowach o nich.
TO JEST LUŹNA ADAPTACJA? YO JEST TYLKO TEN SAM TYTUŁ I WSPOMNIENIE O ORYGINALNE POJAWIA SIĘ TYLKO RAZ
I ten happy and jest celnym pomysłem Twórców. Dzieci wychodzą z filmu uśmiechnięte, a nie spłakane z filmowym PTSD. Co do spójności książki i filmu, to akurat jestem na świeżo czytałam to z młodszym synkiem w poprzednim roku szkolnym. Moim zdaniem film oddaje ducha książki. Zdarzenia i postaci są w głównych punktach zbieżne. Tylko inny czas, inny kraj, bliższe to wszystko nam współczesnym.
Filmu jeszcze nie widziałem, ale może i faktycznie lepiej że nie ma finału jak książka, bo pamiętam że jako dziecko dość ciężko je przeżyłem...